Dla wszystkich, którzy w sezonie nagród filmowych obserwują kolejne werdykty branżowych gremiów typowanie, kto zgarnie najważniejsze statuetki niemalże w przeddzień ceremonii jest zwykłą formalnością. Gdzieś na etapie rozdania nagród Gildii Aktorów, a już na pewno na wysokości BAFT właściwie wszystkie karty są rozdane. Ale Amerykańska Akademia Filmowa nie byłaby - na szczęście - sobą, gdyby przynajmniej w jednej lub dwóch kategoriach nie poszła pod prąd. Czasem już podczas ogłoszenia nominacji, czasem dopiero na oscarowej gali, ale jest to zawsze ten jeden, mały niepewniak, który każe czekać i zastanawiać się, czy wygra ten, kto powinien, czy ten, kto lepiej wypromował swój film. Jak będzie w tym roku?
Mam nadzieję, że o wiele ciekawiej niż rok temu, gdy podczas analogicznego typowania poniosłam spektakularną klęskę, będąc przekonaną, że wygra Boyhood (specjalnie linkuję, żebyście zobaczyli, jaka byłam pewna). Z jednej strony, pamiętam, zasłużona przecież wygrana Birdmana zasmuciła mnie z uwagi na porażkę Linklatera, któremu za pracę nad 12-letnim projektem należały się wszystkie branżowe nagrody. Z drugiej cieszyłam się, jak zawsze, z własnych pomyłek, bo to zawsze najlepsza zabawa, gdy oczekiwania okazują się płonne i wygrywają zupełnie inni nominowani, niż ci, których wszyscy typujemy. W tym roku niech się to zdarzy, gdzie chce, oprócz - oczywiście - kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy, bo porażki DiCaprio chyba już nikt o zdrowych zmysłach nie zniesie. Z aktorem na czele.
Tegoroczne nominacje w głównej kategorii to kolejny (to już w Akademii tradycja) przegląd ekranizacji i biografii. Scenariusze aż 5 z 8 tytułów mają swój literacki pierwowzór (wyjątki to Mad Max: Na drodze gniewu, Spotlight i Most szpiegów), 4 nawiązuje do prawdziwych wydarzeń (Big Short, Spotlight) lub życia znanych ludzi (Zjawa, Most szpiegów). Co ciekawe i świeże, to obecność wśród nominowanych aż dwóch filmów z główną rolą kobiecą (Brooklyn i Pokój), co w porównaniu do roku ubiegłego (100% męskich filmów) jest zdecydowanie warte odnotowania, a także historii, w których trudno wyodrębnić głównego bohatera, bo pierwsze skrzypce gra w nich kilkuosobowa obsada (Spotlight, Big Short, a ostatecznie także Mad Max..., choć tu szala argumentów o właściwy pierwszy plan przechyla się raczej w kierunku Furiosy, co dawałoby trzecią opowieść w tym gronie widzianą z perspektywy kobiecej). Oczywiście, nadal dominują tu dramaty, ale przeciekawe jest tu wyróżnienie aż dwóch filmów sci-fi (lub jednego sci-fi i jednego sensacyjnego, w zależności od tego, jak potraktujemy Mad Maxa...) i gatunkowej hybrydy w postaci Big Short, który promowany jako komedia (?!) przypomina nieco film dokumentalizowany (ale nie dajmy się oszukać, jest po prostu arcysmutnym dramatem). Jest więc ciekawie, ale nadal nie tak różnorodnie, jak można by było oczekiwać.
W poniższych przewidywaniach standardowo zabraknie kilku kategorii technicznych, filmu animowanego (kocham W głowie się nie mieści na równi z Marnie. Przyjaciółką ze snów nieanglojęzycznego (niestety!), choć tu sprawa jest raczej przesądzona (wygra Syn Szawła, choć ja kibicowałabym raczej świetnemu Mustangowi) oraz shortów, do których trudno u nas dotrzeć. Reszta - na tacy. Zapraszam.
* Nominowane filmy, które recenzowałam, linkuję - gdybyście mieli ochotę poczytać, co o nich myślę w szerszej perspektywie.
NAJLEPSZY FILM
O problemie, jaki mam z tą kategorią, pisałam już na fanpage'u. Tu nie ma filmów wybitnych - doskonałych zarówno fabularnie, jak i realizacyjnie i aktorsko. Są filmy dobre (w moim odczuciu z dwoma wyjątkami, ale wiem, że wielu z Was Most szpiegów i Brooklyn podobały się bardziej niż mi), genialne technicznie lub świetnie zagrane, ale nic tu się nie wybija, nie dostarcza tyle emocji, by kibicowanie mu było zasadne. Jeśli wygra Zjawa, będzie to sprawiedliwy werdykt i nie będę miała z tym żadnego problemu, choć gdzieś z tyłu głowy myślę o Spotlight, które jako rzetelny, bardzo wyważony (o co w przypadku tego tematu było piekielnie trudno), bardziej zasłużył na Oscara. Ale go nie wygra, nikt nie włoży kija w mrowisko, a katolickie lobby na pewno świetnie sobie wśród tysięcy wierzących członków Akademii poradziło. Kogo brakuje? Na pewno Sicario, który był jedną z najświeższych ubiegłorocznych propozycji i przykładem rasowego kina gatunkowego, które przecież niejednokrotnie znajdowało w tej kategorii swoje miejsce. Byłoby też cudownie wrócić do czasów, gdy do tytułu najlepszego filmu pretendowały animacje. W głowie się nie mieści byłoby naprawdę godnym kandydatem.
NAJLEPSZY AKTOR PIERWSZOPLANOWY
NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY
O tym, że uwielbiam tę kategorię, wiecie doskonale. Każdego roku pęka ona w szwach od fantastycznych ról, co najmniej drugie tyle jest "niewybaczalnie pominięta", bo po prostu nie ma tam już miejsc. W tym sezonie zabrakło ich choćby dla młodziutkiego Jacoba Tremblaya, który fantastycznie dał sobie radę z trudną rolą w Pokoju, a jego obecność w tym gronie z pewnością dodałaby całej gali uroku. Szkoda też wracającego do wielkich produkcji Michaela Keatona, którego potraktowano tu podobnie jak Steve'a Carella - jako członek obsady Spotlight wymknął się nieco kategoriom pierwszo- czy drugoplanowości. Osobiście uwzględniłabym tu jeszcze Idrisa Elbę, którego występ w Beasts of No Nation był niezwykle wyrazisty, a którego obecność tu przełamałaby wszechobecną i szeroko dyskutowaną jednorasowość wśród nominowanych. Komu kibicuję? Moje serce jest zawsze przy Tomie Hardym, ale sentyment każe postawić na Sylvestre'a Stallone, który ma szansę odebrać statuetkę dla swojego (i naszego) przyjaciela, Rocky'ego, chyba już ostatnią w karierze. Tom ma jeszcze czas.
NAJLEPSZA AKTORKA PIERWSZOPLANOWA
NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA
Piękny pojedynek, który naprawdę trudno rozstrzygnąć. Alicia ukradła swojemu koledze z planu film i jej rola jest warta tej nagrody. Z kolei Kate Winslet jest zawsze przy odbieraniu statuetek tak szczerze wzruszona, zaskoczona i naturalna, że strasznie byłoby miło to zobaczyć. Bo - poza nimi - nikt tu chyba nie ma większej szansy na zwycięstwo. Po seansie Nienawistenej ósemki kibicowałam mocno Jennifer Jason Leigh, bo jej Daisy była faktycznie znakomita, ale mało się o niej w kontekście nagród w ogóle mówi. Rachel McAdams z kolei została wyróżniona już na etapie nominacji, którą wszyscy - łącznie z samą zainteresowaną - byli żywo zaskoczeni. Ale, bądźmy szczerzy, to nie jest rola godna Oscara, naprawdę.
NAJLEPSZY REŻYSER
Szczerze? Mam kompletną zagwozdkę w tym temacie. Właściwie każdy z tego grona odwalił kawał dobrej roboty. Kibicuję Millerowi, bo to, co zrobił z nowym Mad Maxem przeszło najśmielsze oczekiwania, ale tak naprawdę równie mocno - choć może nie tak wizyjnie - napracowali się McCarthy w Spotlight czy McKay w Big Short - filmach naprawdę angażujących w zakresie materiału. Najdalej mi chyba do Iñárritu, a wynika to z prostego faktu, o którym pisałam w recenzji - Zjawę "zrobili" Lubezki, DiCaprio i Hardy. Birdman wyszedł mu pod kątem reżyserii o wiele lepiej. (Nie)stety Oscar w tej kategorii często idzie w parze ze statuetką w głównej kategorii, więc jeśli wygra Iñárritu, wygra zapewne także Zjawa. Braki? Oczywiście Villeneuve i jego fantastyczne Sicario.
NAJLEPSZY SCENARIUSZ ORYGINALNY
To jedna z niewielu kategorii, w której notorycznie się mylę. Aktualnie wszystko wskazuje na wygraną Spotlight i choć faktycznie to świetnie rozpisany dramat, moje serce będzie przy W głowie się nie mieści - jednej z najmądrzejszych animacji tego wieku.
NAJLEPSZY SCENARIUSZ ADAPTOWANY
Gildia Scenarzystów postawiła na Big Short. I wcale się nie dziwię. Ludzie, którzy ogarnęli ten sajgon, zasługują na wszystkie nagrody świata. Troszkę szkoda, że w tym zestawieniu nie znalazł się całkowicie pominięty w oscarowym wyścigu Everest, zdecydowanie ciekawszy od Brooklynu, który otrzymał tę nominację na zasadzie paraleli z główną kategorią.
NAJLEPSZA MUZYKA ORYGINALNA
Kategoria, która co roku rozgrzewa mnie do czerwoności, w tym spotyka się z kompletnym spokojem. Po pierwsze, nie ma tu Hansa Zimmera, więc nie muszę modlić się o cud i przejrzenie na oczy (a właściwie uszy) członków Akademii. Po drugie, jestem usatysfakcjonowana, że ktoś wreszcie zaczął tam naprawdę słuchać muzyki filmowej i wyróżnił nowoczesne, świeże brzmienia (Sicario), za co jestem w stanie nawet przebaczyć brak nominacji dla score'u roku - Mad Maxa: Na drodze gniewu. Po trzecie w końcu, zasłużony (po tylu latach!) Oscar dla Morricone to naprawdę absolutna konieczność, by Akademia zachowała twarz. Tym bardziej, że muzyka do filmu Tarantino (szczególnie temat główny) jest naprawdę dobra.
NAJLEPSZA PIOSENKA
Lubię Writing's On The Wall, naprawdę. Piosenki do Bonda są naprawdę oscarowe. Ale w tym roku moje serce skradło wykonanie Simple Song #3 przez Sumi Jo w Młodości Sorrentino i marzy mi się statuetka właśnie dla niej.
NAJLEPSZA CHARAKTERYZACJA
Strasznie mnie bawi obecność w tej kategorii Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął. To przesympatyczny film, a 51-letni Robert Gustafsson w roli 100-letniego mężczyzny jest faktycznie niezwykle przekonujący, ale nominacja dla tej europejskiej koprodukcji ze szwedzką produkcją na czele to w oscarowej puli prawdziwa egzotyka. Byłoby naprawdę śmiesznie, gdyby Stulatek... zgarnął tę nagrodę. Ale koniec żartów. Jedynym możliwym zwycięzcą w tej kategorii jest Mad Max..., bo - ludzie - widzieliście, jak tam wyglądała Furiosa?! Widzieliście gościa z gitarą?! I Nuxa, Slita i Wielkiego Joe? No więc właśnie.
NAJLEPSZA SCENOGRAFIA
NAJLEPSZE ZDJĘCIA
Lubezki wygrał ostatnią dekadę. Niech tworzy i wygrywa jak najwięcej. Choć, przyznam, że kategoria w tym roku wybitnie konkurencyjna. Zarówno duszne, meksykańskie miasto w Sicario, jak i rozległe, ośnieżone trakty czy niewielkie wnętrza karczmy w Nienawistnej ósemce, a przede wszystkim zachwycająca pustynia w Mad Maxie... zasłużyły na tę statuetkę w prawie takim samym stopniu co Lubezki za Zjawę.
Życzenia? Jak zwykle - pomylić się tam, gdzie wygrana nie jest jedynym właściwym wyborem. Niech będzie na tyle nieprzewidywalnie, na ile to możliwe w tym wyreżyserowanym do bólu wydarzeniu. A i tak będziemy się świetnie bawić i emocjonować przez całą noc:) Już teraz zapraszam Was do lektury mojej relacji - nie minuta po minucie, bo szkoda mi ceremonii na patrzenie w ekran komputera, ale tuż po, z samego rana. Będzie się działo!
Sam jestem w trakcie pisania swoich typów i przyznaję że w większości się pokrywają z tymi które tutaj prezentujesz I też nie wybaczę "Sicario" Akademii....
OdpowiedzUsuńSicario swoją drogą, dla mnie największą tragedią jest brak nominacji dla Dziewczyny z portretu w kategorii Najlepszy Film..
OdpowiedzUsuń