Strony

sobota, 5 maja 2012

Kronika (Chronicle, 2012)

reżyseria: Joshua Trank
scenariusz: Max Landis
produkcja: USA, Wielka Brytania
gatunek: dramat sci-fi
dystrybucja polska: Imperial - Cinepix

Wyobrażaliście sobie kiedyś, że macie nadprzyrodzone moce? Wiecie, przesuwanie przedmiotów siłą woli, czarowanie (takie w dobrej wierze, o na przykład, żeby fryzura się sama ułożyła - wersja dla pań, albo żeby wygrać w sts parę tysięcy - wersja dla panów), latanie i inne bajery. Ja tak. Nie bardzo mnie obchodziło, skąd niby mogłabym tę moc czerpać i co ona by ze mną zrobiła, ale i po co, przecież to tylko wyobraźnia. Chłopcy z Kroniki też mieli swoje marzenia. I nie musieli korzystać z wyobraźni, by je spełnić.

Matt (Alex Russell) na przykład chciał, żeby taka jedna ładna blondynka zauważyła w nim kogoś więcej niż tylko szkolnego cwaniaka, Andrew (Dane DeHaan) pragnął być wreszcie zauważony i doceniony, a Steve (Michael B. Jordan)... Steve nie wiadomo, o czym marzył, bo jest tu trochę na doczepkę, bo dwóch bohaterów to lipa i bo  scenariusz lepiej się ułoży, jak będzie jeszcze ten trzeci. No to dobra. Jest więc trzech chłopców i jest dziura. Chłopcy sobie do dziury włażą, a tu w dziurze jak nie walnie, jak nie trzaśnie, tu jakieś błyski, tam jakieś gwizdy - co ja pacze normalnie. Potem dziury już nie ma, ale są chłopcy i są ich nowe możliwości. Jest dużo (dużo za dużo) cieszenia się z nich, jest sprawdzanie, jak to jest być wreszcie kimś wyjątkowym i jest trochę osobistych dramatów w tle. A potem jest utrata kontroli i tragedia. Jedna po drugiej. Totalna autodestrukcja i wielki, niszczący palec (vide plakat) skierowany w stronę świata.

Dużo w tej Kronice smutnych rzeczy. Smutne jest życie Andrew - szkolnego niedorajdy, który nigdy nie miał przyjaciół, a jego jedyny kumpel, to jego kuzyn. Smutne jest to, że jego własny ojciec go leje i niszczy mu psychikę, obarczając winą za wszystko, co nie idzie po jego myśli, mieszając go z błotem i jeszcze bardziej pogrążając w kompleksach. Smutna jest ta ogromna potrzeba zaistnienia, która eksploduje w chłopaku, gdy posiada nadprzyrodzone moce - tak ogromna, że niemożliwością jest utrzymać nad swoją energią kontrolę. Smutne jest to, że to, o czym się marzy - a raczej środki do osiągnięcia celu - wcale nie są takie fajne, jak się wydaje i że za wszystko trzeba zapłacić, tu: w naturze. A najsmutniejsze jest to, że z niegłupiej fabuły zrobiono tak kiepski film.

Nie wiem, jaki budżet panowie Trank i Landis mieli do dyspozycji. Nie wiem też, z jaką wiedzą (bo bez doświadczenia - dla obu Kronika jest debiutem) do kręcenia filmu stanęli. Nie wiem również, dlaczego wielkie 20th Century Fox nie uświadomiło ich, że przy kręceniu filmu sci-fi można skorzystać z takich różnych profesjonalnych sprzętów i programów, które uwiarygodnią efekty specjalne. Kronika to kino dla kategorii wiekowej 10 plus i 14 minus, dla widzów, którzy coś tam o gatunku i możliwościach technicznych słyszeli, ale bliżej im jeszcze do dziecięcych fantazji o superbohaterach niż ogarnięcia, że taki film można zrobić sto razy zgrabniej. Wszystko w Kronice jest jakieś niepoukładane, chaotyczne, głośne, jaskrawe i nachalne. Tu coś lata, tam coś wybucha, tu się coś tłucze - i ok, tak ma być, ale po pierwsze można poświęcić trochę więcej czasu na montaż, a po drugie jakoś tak to poskładać, by nie przysłaniało całkowicie tego, co w tym filmie naprawdę ciekawe i warte zobaczenia. W efekcie z 83 minut filmu do oglądania nadaje się mniej więcej 15 pierwszych, z 7 środkowych i 4-5 z tych po minięciu godziny. Reszta wieje nudą i banalnością.

Tak sobie myślę, czy ja nie jestem może już za stara na takie filmy (aż strach, bo za tydzień wybieram się na Projekt X - film twórców Kac Vegas o największym melanżu nastolatków...) i czy na pewno ogarniam konwencję. Żeby nie było - doceniam bardzo przełamanie schematu: nie pokażemy wam kolejnej historii o superbohaterach, ratujących świat od zagłady bądź bandytów (Batmanie, czekamy!), a to, jak łatwo wejść nie w te drzwi co trzeba i nie tylko zawłaszczyć moc, ale i siać dzięki niej zło jako zapłatę za osobiste krzywdy. To ma potencjał. Za dużo tu jednak dziur, nielogicznych chwytów, niekonsekwencji. Nie wiem, może o to chodziło. W końcu twórcy - na fali sukcesu, jaki film odniósł w jUeSej - planują nakręcić sequel. Może wtedy coś zaskoczy?

Czy polecam? No, niestety, nie tym razem.


8 komentarzy:

  1. słowa, słowa, słowa a koleżanka nie wyłapała konwencji niestety, powinnaś obejrzeć dobre trzy razy, żeby odkryć wszelkie powiązania i nawiązania do innych kultowych dzieł sf... [komentarz ironiczno- humorystyczny]

    a tak ps. to się prawie całkowicie zgadzam ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż tak jak piszesz, pomysł ciekawy i na tym się skończyło. Szkoda bo zmarnowałem darmowe bilety z pracy bleee.

    Pozdrawiam Pascal.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihihi, a nie mówiłem ? Kyś ma zawsze rację :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten film gdzieś mi przemknął przez świadomość, ale nie zapałałam pragnieniem obejrzenia. Wystarczy mi "Super 8" - dobry, ale z gupim jak mątwa zakończeniem.

    Ty też będziesz sprawdzać czy nie jesteś za stara na "Projekt X"? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. O, widzisz, Super 8 to podobna bajka - też oglądałam z otwartymi oczami, że tak można w ogóle:| A Projekt X tak, zamierzam obejrzeć, mając nadzieję, że będzie tak odmóżdżająco głupawy i śmieszny jak "Kac Vegas":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kac Vegas" to jest film, który totalnie mnie zaskoczył. Do chwili obejrzenia nie wierzyłam, że takie kino może mi się podobać. Ja płakałam ze śmiechu na zamierzonej komedii!
      Mam nadzieję, że "Projekt X" będzie podobnie radosny i co najwyżej umiarkowanie wulgarny. Wciąż dochodzę do siebie po zwiastunie "Seksualnych i niebezpiecznych". :/

      Usuń
  6. Kac Vegas to fenomen. Projekt X to zapewne będzie podróbka dla totalnie tępych nastolatków, którzy lubią na facebooku strony o dupeczkach, laseczkach, balangach, rureczkach i innych mutantach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze to pierwszy raz słyszę o tym filmie, jakoś mnie ominął, choć w sumie i tak pewnie by mnie nie zainteresował, czytając tylko i wyłącznie przedział wiekowy, dla którego jest preferowany. Już wiem, że nie ma sobie co nim głowy zawracać i spokojnie mogę przeglądać inne pozycje. Pozdrawiam ;) dziękuję za pamięć.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.