reżyseria: Rupert Sanders
scenariusz: Evan Daugherty, Hossein Amini, John Lee Hancock
produkcja: USA
gatunek: przygodowy, fantasy
dystrybucja polska: United International Pictures Sp z o.o.
scenariusz: Evan Daugherty, Hossein Amini, John Lee Hancock
produkcja: USA
gatunek: przygodowy, fantasy
dystrybucja polska: United International Pictures Sp z o.o.
Dawno nie miałam takiego problemu ze zrecenzowaniem filmu. Któryś dzień już tak chodzę i się zastanawiam, co napisać, czy w ogóle napisać i co ja właściwie o tej Śnieżce myślę. A myślę mało i rzadko i to chyba najtrafniejsze, co można o filmie Sandersa powiedzieć. Filmie, który ani ziębi, ani grzeje, który mimo rozmachu, dobrej reklamy i przepychu fabularno-scenograficznego, nie pozostawia po sobie praktycznie żadnych wrażeń.
Kto nie zna baśni o królewnie Śnieżce? Jest sobie Zła Królowa (Charlize Theron), która despotycznie rządzi królestwem i uwielbia gapić się w lustro i wypytywać je o swoje zewnętrzne piękno. I jest sobie Śnieżka (Kristen Stewart), jej pasierbica, która przewyższa ją nie tylko urodą, ale i czystością i dobrocią. Naturalnie, Królowa chce się młodej rywalki pozbyć, a że jest we władaniu złych mocy, to i owo czaruje. Śpiącą królewnę, pilnowaną przez zgraję - grzecznych tylko w baśni krasnoludków - obudzić może tylko pocałunek miłości. Ten - w wersji Sandersa - jest Łowcą (Chris Hemsworth) i jego zakochanie się w Śnieżce motywowane jest silną tęsknotą za utraconą małżonką. W międzyczasie, wiadomo, walka o królestwo, ucieczka i powrót Śnieżki, życie krasnali w pigułce, trochę czarów i ostateczna bitwa, w której naturalnie wygrywa dobro.
Fabularnie rzecz jest całkiem w porządku, choć scenarzyści momentami ewidentnie puścili wodze fantazji i pogubili się w swoich pomysłach - niektóre dialogi (w stylu "Zaiste jesteś córką swego ojca") to prawdziwe kwiatki, a kilka rozwiązań kompletnie nie ma uzasadnienia w całej historii (siła więzionej tyle lat Śnieżki, jej talenty, postać Williama itd.). Warstwa wizualna jest przepiękna - złowróżbne zamczysko, Mroczny Las, las elfów i dziupla krasnali, wioska kobiet z bliznami - wszystko to zachwyca i jest ucztą dla oczu. Nic zresztą dziwnego - jak wielokrotnie się w kontekście filmu Sandersa wspomina, jest tu mnóstwo intertekstualnych wycieczek, przede wszystkim do Władcy Pierścieni i Opowieści z Narnii; elementy te rzucają się w oczy, ale nie są na tyle nachalne, by oburzać (wiąże się to pewnie z faktem, że zapożyczone są elementy dobrze się kojarzące i wplecione w fabule w odpowiednim, nostalgicznym momencie). Intertekstualność obejmuje tu też gatunki - Królewna Śnieżka i Łowca to skrzyżowanie fantasy, mrocznego thrillera, baśniowego kina akcji i rasowej przygody. Trochę to przesadzone, trochę niejednomyślne, ale do przebaczenia.
Cała reszta, o której umiem coś powiedzieć, jest poprowadzona bardzo niekonsekwentnie. Muzyka momentami zniewala, innym razem wstrząsa, ale najdłużej jednak nie zwraca na siebie uwagi. Podobnie jest z obsadą. Strzałem w dziesiątkę było obsadzenie w roli Łowcy Hemswortha - aktora kojarzonego z rolą Thora, dla mnie kompletnie nieznanego, jako że ignoruję filmy z tego gatunku - gra bardzo swobodnie, w niewymuszony sposób, trochę od niechcenia, ale bardzo przekonująco. Stewart, której się bałam i która - umówmy się - nie należy do najpiękniejszych aktorek młodego pokolenia, wypadła całkiem przyzwoicie, no, przynajmniej nie odrzuca. Była, jasna sprawa, trochę "bellowata" (szczególnie w scenie, gdy budzi się ze snu), ale dało się ją oglądać. Co innego Theron. Ja wiem, może przesadzam, może się uprzedzam, może nie czuję klimatu, ale Theron tak mnie irytowała, że już patrzeć na nią nie mogłam. Nie była najgorsza, dość nawet poprawnie odegrała rolę złej, mściwej i żądnej pierwszeństwa we wszystkim królowej, coś jednak było - i jest w większości jej filmów - nie tak, i to odrzucało, zniechęcało, denerwowało. Konia z rzędem temu, kto wie, co mam na myśli i potrafi to zdefiniować. Fantastyczni za to byli odtwórcy ról krasnali, z Toby'm Jonesem i Eddie'm Marsanem na czele. Bardzo jestem ciekawa, jak ta wersja wypadłaby z obsadą marcowej premiery (Julia Roberts, Lily Collins). Tu wypada przeciętnie. Jak w każdej niemal warstwie.
Czy polecam? Ogląda się to dobrze (i pewnie z tego względu nowa Śnieżka króluje w box officach), ale nie ma film Sandersa takiej wartości, jaką mógłby mieć i o jakiej się mówiło. Może więc: oglądajcie, ale bez stawiania wysokiej poprzeczki.
Cała reszta, o której umiem coś powiedzieć, jest poprowadzona bardzo niekonsekwentnie. Muzyka momentami zniewala, innym razem wstrząsa, ale najdłużej jednak nie zwraca na siebie uwagi. Podobnie jest z obsadą. Strzałem w dziesiątkę było obsadzenie w roli Łowcy Hemswortha - aktora kojarzonego z rolą Thora, dla mnie kompletnie nieznanego, jako że ignoruję filmy z tego gatunku - gra bardzo swobodnie, w niewymuszony sposób, trochę od niechcenia, ale bardzo przekonująco. Stewart, której się bałam i która - umówmy się - nie należy do najpiękniejszych aktorek młodego pokolenia, wypadła całkiem przyzwoicie, no, przynajmniej nie odrzuca. Była, jasna sprawa, trochę "bellowata" (szczególnie w scenie, gdy budzi się ze snu), ale dało się ją oglądać. Co innego Theron. Ja wiem, może przesadzam, może się uprzedzam, może nie czuję klimatu, ale Theron tak mnie irytowała, że już patrzeć na nią nie mogłam. Nie była najgorsza, dość nawet poprawnie odegrała rolę złej, mściwej i żądnej pierwszeństwa we wszystkim królowej, coś jednak było - i jest w większości jej filmów - nie tak, i to odrzucało, zniechęcało, denerwowało. Konia z rzędem temu, kto wie, co mam na myśli i potrafi to zdefiniować. Fantastyczni za to byli odtwórcy ról krasnali, z Toby'm Jonesem i Eddie'm Marsanem na czele. Bardzo jestem ciekawa, jak ta wersja wypadłaby z obsadą marcowej premiery (Julia Roberts, Lily Collins). Tu wypada przeciętnie. Jak w każdej niemal warstwie.
Czy polecam? Ogląda się to dobrze (i pewnie z tego względu nowa Śnieżka króluje w box officach), ale nie ma film Sandersa takiej wartości, jaką mógłby mieć i o jakiej się mówiło. Może więc: oglądajcie, ale bez stawiania wysokiej poprzeczki.
Zgodzę się - oglądało się dobrze, ale szału nie ma. Mnie porwała piosenka Florence, krasnoludy oraz właśnie Hemsworth zagrał bardzo dobrze, choć "Thora" również nie oglądałąm. Theron też mi się podobała ale ja z kolei lubię jej grę więc to chyba zależy od ogólnych preferencji :)
OdpowiedzUsuńNo i wizualnie świetnie. Minus to, że naprawdę się nudziłam a pewne rozwiązania fabularne (koń na plaży np) po prostu były śmieszne.
Mnie bardzo się podobała melodia z wokalem, którą użyto jako tło do wędrówki tej całej "drużyny" Śnieżki; nie wiem, jak się nazywa. Ale Tobie chyba chodzi o finałowy utwór, prawda?
UsuńW dobie dzisiejszych efektów specjalnych i zaawansowania technologicznego produkcji wydaje mi się, że na tej wersji Śnieżki można by zawiesić oko. Sama chyba poczekam jednak do momentu, aż będzie dostępna w wypożyczalniach. Twój opis jednak w jakiś sposób mnie zachęcił i zainteresował tym filmem, choć za Kirsten nigdy nie przepadałam. Być może z powodu nieustannego wytykania w mediach jej martwej mimiki twarzy. Ale odkąd widziałam "Welcome to the Riley's", a w pamięci mam jej świeżą rolę z "In the land of woman" to jestem w stanie i uwierzyć w to, że w "Śnieżce" wypadła przekonująco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Sama się ciągłe zastanawiam czy iść na ten film. Stewart i jej problemy z oddychaniem mnie trochę denerwują, ale chciałabym jednak wyrobić sobie własną opinię. Najwyżej będę później narzekać;p
OdpowiedzUsuńZgadzam się, zgadzam, 2 godzinny zwiastun olśniewającego wizualnie widowiska, ale nie samo widowisko, bo mimo, że na ekranie się tyle dzieje, to po wyjściu z kina miałem wrażenie, że wyświetlany przed pokazem zwiastun Mrocznego Rycerza Powstaje opowiedział mi ciekawszą i bardziej emocjonującą historię w 2,5 minuty niż cała Snieżka w 128. No i jak słusznie zauważasz, za dużo tu pożyczania od innych, przez co film sprawa wrażenie pozbawionego spójnej własnej wizji. 5,5/10 za stronę wizualną i Charlize (nie zgadzam się, uważam że była świetna!)pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńobejrzę ;)) [chyba nic mnie nie zniechęci]
OdpowiedzUsuńto Charlize była najlepszą postacią/rolą tego filmu i to dla niej warto go obejrzeć. Ciężko jest emocjonować się historią, którą zna się od dzieciństwa ale moim zdaniem reżyser fajnie ją odświeżył.
OdpowiedzUsuńFilm jest przeciętny, jest piękny jeśli chodzi o obraz, o tło ale czegoś tu zabrakło, może właśnie konsekwencji, niektóre sceny czy wypowiedzi były jakby wymuszone ,niepotrzebne. Troszkę brakowało temu spójności, ciągłości.
OdpowiedzUsuńZgodzę się z Natalią ,Charlize Theron zagrała niesamowicie, i wg mnie najlepiej z całej obsady, aż mnie ciary przechodziły na jej widok. Była jednocześnie piękna, mroczna i ..co doskonale wyraża aktorka... taka ludzka. Co do gry Kristen Stewart- słabo i bellowato i ..jednak mi to przeszkadzało. Cały film mnie to raziło- może tak miało być , może tak chciał reżyser itp a jednak coś było w niej nie tak - nie wyraziła charakteru śnieżki. W niektórych scenach była blisko ale jednak nie udało jej się dobrze wyrazić swojej roli- szkoda (bo ma potencjał, ale czegoś zabrakło jakby się nie wczuła w postać którą gra). To spojrzenie obiektywne ponieważ nie mam nic do żadnej z aktorek.
Ogólnie mile dla oka na spokojniejszy i wiejący nudą wieczór.Chociaż trzeba to powiedzieć , film miał większy potencjał, a jednak nie został on w pełni wykorzystany.