Strony

piątek, 3 maja 2013

Nieulotne


Przyznaję: na rękę było mi to odkładanie recenzji filmu Borcucha. Cieszyło mnie, że wskutek różnych okoliczności nie musiałam wracać myślami do tej historii i przypominać sobie tej okrutnej nudy, która towarzyszyła mi podczas seansu. Bo Nieulotne to opowieść, która nie porusza praktycznie żadnej emocjonalnej struny, a sposób jej przedstawienia więcej drażni niż ciekawi.
 

Michał (Jakub Gierszał) i Karina (Magdalena Berus) spędzają wakacje w Hiszpanii, w pracy - rzecz jasna. Letnie saksy umilają sobie płomiennym romansem, brutalnie zakończonym tragicznymi wydarzeniami. Powrót do Polski to dla obojga czas ucieczki przed własną przyszłością, bezpowrotnie kończącą beztroskę młodości.

 
Że ładny - tak, rzeczywiście. Borcuch z pomocą Michała Englerta potrafi zadbać o warstwę wizualną swoich filmów. Wiele tu ulotności, nieuchwytnej poezji, zwiewności i subtelności, scen, które są ciepłe dla duszy i przyjemne dla oka. W Nieulotnych to wrażenie wzmacniają piękne krajobrazy upalnej, skąpanej w żółciach i pomarańczach prowincjonalnej Hiszpanii, która z perspektywy zmarzniętej (premiera) lub dopiero budzącej się do życia (festiwal) Polski, jawiła się jako senne marzenie. W ten magiczny klimat wprowadza Borcuch młodość - czystą, nagą, niewinną, naturalną, pachnącą zbożem, słońcem i seksem. Jest ciepło, przyjemnie i odprężająco. A potem dzieje się coś bardzo złego i bardzo też bezsensownego. Zaczyna się robić niewygodnie i intrygująco. I nagle... wracamy do Polski, a wraz z zimnymi, ponurymi zaułkami (pięknego przecież) Krakowa, pojawiają się chaos i nuda.

 
Niewłaściwe rozłożenie akcentów? Nie. To raczej brak pomysłu na poprowadzenie bardzo przyzwoicie pomyślanego prologu historii Michała i Kariny. To, co dzieje się w ich życiach po powrocie do Polski jest może naturalną koleją rzeczy, ale sposób jej zobrazowania - już nie. Oglądając postrzępione, niemiłosiernie dłużące się "polskie" sceny aż trudno uwierzyć, że zainicjowaną w Hiszpanii akcję naprawdę prowadzi ta sama osoba. Wyrwana z sielankowej południowej aury uwaga i obudzone gwałtownie zainteresowanie pogrążają się w fabularnym niebycie, które mogłoby powodować poirytowanie, nawet złość, gdyby tylko nie ciągnęło całą swą mocą w otchłań bezdennej nudy. Na tym etapie nie ma w tej opowieści już nic, co mogłoby wyrwać z otępienia - zmagania Michała są całkiem naturalne, gniew Kariny przewidywalny, a drobiazgi w tle (z wyjątkiem może odświeżających atmosferę scen z udziałem świetnej Joanny Kulig) nieciekawe. A wszystko przypieczętowane nieznośnie trywialnym finałem. Męczące, nudne, banalne.

 
Nie dajcie się zwieść poprzednim sukcesem Borcucha (Wszystko, co kocham). Ani obsadą, która daje wprawdzie radę, ale w żadnym wypadku nie ratuje tego filmu. Nieulotne jest - jak trafnie ocenił kolega - nieudolne. Szkoda czasu.

 
Czy polecam? Nie.

 
Źródło zdj.: vod.pl

 

9 komentarzy:

  1. "Nieulotne" chciałem obejrzeć i to bardzo, nawet wybrałem się na nie do kina - niestety przyszło na nie za mało osób i film nie został wyświetlony.. w jakiś sposób to na coś wskazuje. Joannę Kulig bardzo lubię i cieszę się, że w produkcji Borcucha jej rola również była dobra. Będę musiał poczekać aż pojawi się na DVD lub w jakimś innym formacie, ponieważ mimo tych wszystkich negatywnych opinii, w dalszym ciągu chce ten film obejrzeć. :) Nic nie napisałaś na temat Borus, a jej najbardziej jestem ciekawy, ponieważ zadebiutowała dwoma bardzo głośnymi filmami i choć w "Bejbi Blues" nie od końca mi się podobała, to ciekaw jestem jak wypadła w "Nieulotnych". Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie polecasz? A właśnie planowałyśmy z koleżanką go sobie obejrzeć.;P No nic, poszukam u Ciebie czegoś w podobnym stylu, ale bardziej ciekawego.:) Pozdrawiam i zapraszam do mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Blee... Ten film utwierdził mnie w przekonaniu, żeby od Borus trzymać się z daleka. "Nieulotne" i "Bejbi Blues" w znaczny poszerzyły moje granice umysłowe - nie zdawałam sobie sprawy, że film może być AŻ TAK zły.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za ostrzeżenie. Wiem już, czego unikać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z każdym Twoim słowem. Nudno, nieciekawie, miałko i o niczym. Piękne zdjęcia i nic poza tym. A no i Borus kiepska i nie do oglądania. Gierszał się ubierał i rozbierał cały film. Tyle pamiętam z jego gry. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uparty jesteś;) Ale ok, oglądaj i opisuj;)

    Berus - niestety, nie należę do jej fanek. Nie podobała mi się ani w "Bejbi blues", ani w "Nieulotne". Dla mnie jest trochę pretensjonalna i irytująca.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie ten film aż tak nie znudził jak Ciebie, ale faktycznie, o ile jeszcze pierwszą część ogląda się dobrze, bo i ładna i całkiem ciekawie poprowadzona, tak od momentu powrotu do Polski wszystko się sypie i wychodzi z tego... taki polski film. Szkoda, bo jednak potencjał był na coś znacznie lepszego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Słaby, nudny, cóż więcej? Jeżeli go nie obejrzysz nic nie stracisz.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.