Nigdy nie byłam wielką fanką Kac Vegas. Pierwszą część nadrobiłam bardzo późno, długo po tym, gdy film miał premierę telewizyjną (!), chyba tuż przed wejściem do kin dwójki. Jasne - rozbawił mnie bardzo, bo scenariusz, jakkolwiek typowy i nieskomplikowany, napisany był dobrze, a gagi umieszczone dokładnie tam, gdzie powinny się znaleźć. Wyprawa do Bangkoku - zgodnie z oczekiwaniami - nie przyniosła ani odrobiny świeżości. Stare motywy, wytarte schematy, martwiejące żarty, których nie zdołała zbudzić do życia nawet gra obłędnego, komediowego duetu w wydaniu Eda Helmsa (Stu) i Zacha Galifcotozanazwiskokisa (Alan). Kac Vegas 3 nie zwiastował więc niczego dobrego. Tendencji spadkowej nic już zatrzymać nie mogło, a odgrzewany po raz drugi kotlet nie mógł smakować tak jak świeży obiad. Ale choć trzeciej części przygód Watahy wiele brakuje i ostatecznie niewiele odbiega w odbiorze i ocenach od poprzedniej, najsłabszej części, to wbrew pozorom zaskakuje i dzięki kilku realizacyjnym i ideowym rozwiązaniom nawet się ratuje.
Z Alanem nie jest dobrze. Od pół roku nie bierze leków, w związku z czym jego zachowanie znacząco odbiega od normy. Nawet jego normy. Rodzina i przyjaciele, w tym chłopaki z Watahy, postanawiają mu pomóc. Podróż do oazy spokoju okazuje się jednak traumatycznym przeżyciem. Wszystko - jak zwykle - za sprawą starego znajomego, Pana Chowa (Ken Jeong) i konsekwencji słynnej nocy w Vegas.
Humor, o który w tego typu filmach przecież idzie, dozowany jest z dużo większą powściągliwością niż w poprzednich częściach. Straszna to, oczywiście, szkoda, bo przecież to rzecz do pośmiania. Tymczasem naprawdę dobrych żartów jest jak na lekarstwo, większość wywołuje jedynie lekki uśmiech i wrażenie, że... to już było. Nie zmienia to faktu, że nadal miło posłuchać słownych konfrontacji Stu i Alana czy kolejny raz stwierdzić, że ten drugi jest totalnym freakiem. I że to właśnie bohater całej wyprawy (Alan w sensie) dźwiga na swoich barkach cały film i dzięki niemu da się go oglądać.
Oczywiście, w przypadku ostatniej części trylogii, w grę wchodzi sentyment - że to już koniec, że czasem było przecież fajnie, że jednak trochę tych bohaterów się poznało i polubiło. Todd Phillips wiedział i o tym, więc na tych malutkich emocjach widzów gra jak zawodowiec. Ale - niech mu tam! Może zrobił to dla pieniędzy, może mu nie do końca wszystko wyszło, ale - czy ktoś naprawdę spodziewał się hitu na miarę jedynki? No właśnie. A tak mamy w miarę niezłą komedię, z naprawdę fajną (komediowo harmonizującą z tonem poszczególnych scen) muzyką i paroma całkiem śmiesznymi gagami. Na odmóżdżenie powinno wystarczyć.
Czy polecam? Ci, którzy oglądali poprzednie części, i tak obejrzą, ci, którzy nimi pogardzają - nie, więc rozsądźcie sami:)
Źródło zdj.: nyfcc.com
Mnie też jakoś specjalnie seria Kac Vegas nie porwała. Pomysł fajny, trochę niezłych gagów i sytuacji, ale jako całość nigdy mnie nie zachwycała. Choć i tak obejrzę na pewno ;)
OdpowiedzUsuńJedynka mnie zachwyciła, dwójka wypadła poniżej krytyki. Trójkę ogląda się naprawdę dobrze. Może nie śmiałam się do rozpuku, ale seans zaliczam do udanych. Może nie będzie mi brakować Alana, ale Watahy trochę tak.
OdpowiedzUsuńObejrzałam tę część ze względu na to, że widziałam dwie wcześniejsze, ale za każdym razem nie było u mnie tego "wow!", którego pragnęłabym. Komedia jak komedia - kilka śmiesznych momentów, kilka żałosnych również, a poza tym... trochę nuda.
OdpowiedzUsuńWidziałam i wyszłam z kina pozytywnie zaskoczona. Pośmiałam się, czasem nawet do łez, były elementy zaskoczenia, nie było powtarzania tych samych gagów, jak to miało miejsce w drugiej części. I końcówka, która świetnie spięła klamrą całą trylogię. :)
OdpowiedzUsuńPierwsza część była super, drugiej nie obejrzałam, bo w połowie zasnęłam, a trzecia sprawiła, że całość będę wspominać jako udaną produkcję.
Do fanów takich filmów nie należę, ale dobrze się bawiłam. :)
Hm, poza krótką rozmową Alana z panią z kantoru nie dostrzegłem tu innych elementów romansowych, więc nie bardzo rozumiem, co miałaś na myśli.
OdpowiedzUsuńZgadzam się natomiast, że film jest lepszy od dwójki, która była na bardzo słabym poziomie. Ogólnie rzecz biorąc, bardzo przyzwoite zakończenie tej zakręconej trylogii :)
Pozdrawiam.
Jak zwykle Twoja recenzja jest idealna, kładziesz konkurencje !
OdpowiedzUsuńCo do KaCa to wszystko napisałaś, jakbyś była w mojej głowie, więc nic nie dodaje.
Pozdrawiam CELTA.
Byłem w kinie na tym filmie. Nie oglądałem ani pierwszej części, ani drugiej. film ogólnie nie był zły, ale nie zachwycił mnie nie wiadomo jak. Końcówka najlepsza :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga filmowego na temat najlepszych thrillerów i horrorów
http://moje-recenzje-filmow.blogspot.com/