Strony

środa, 5 czerwca 2013

Piąta pora roku

Od kiedy przeprosiłam się z najnowszą odsłoną ojczystej kinematografii, lubię sięgać po polskie filmy. Uspokajają mnie. Wiadomo, nie wszystkie. Taki Układ zamknięty nie może nie poruszyć, a Drogówka czy inny film Smarzowskiego zawsze pohuśta nastrojem i najpewniej sprowadzi go na niziny. Ale ogólnie. Jakkolwiek nie byłaby prowadzona fabuła, samo tempo - stateczne, miarowe, dyskretne - które kiedyś mnie drażniło, dziś koi i tonuje. Może się starzeję. Może. A jeśli tak, to chyba idealnie wpasowałam się w tematykę i nastrój najnowszego filmu Domaradzkiego. Piąta pora roku to łagodne, sentymentalne kino drogi w polskim wydaniu, z przepyszną grą i pięknymi ujęciami prozy życia.
 


Witek (Marian Dziędziel) jest kierowcą. Takim, co to dużo mówi i dużo o życiu wie, ale tak naprawdę dusi się w swojej prowincjonalnej mieścinie, bardziej marząc niż się realizując. Barbara (Ewa Wiśniewska) z kolei właśnie przeżyła tragedię - jej partner, znany malarz, odszedł, a ona została zupełnie sama - bez dachu nad głową, pasji i życiowej energii. Ich losy (nie)przypadkowo krzyżują się podczas wspólnej podróży nad morze.

 
Jest w tym filmie coś nieuchwytnego. Coś, co sprawia, że myśli się o nim bardzo ciepło, mimo pełnej świadomości, że nie ma ani w historii, ani w formie, w jakiej jest ukazana, nic nadzwyczajnego. Przygody, które spotykają na swojej drodze bohaterowie, są nie tylko ciekawe, ale i bardzo realistyczne, a dzięki sporej dawce mądrego humoru, także przyjemne i zabawne. Tonowane nierzadko dramatycznymi wyborami, przed którymi stają, wyzwaniami, jakie rzuca przed nimi życie, a przede wszystkim - koniecznością stawienia czoła własnym lękom, oczekiwaniom i ograniczeniom, tworzą fascynujący obraz życia po prostu. Basia i Witek są tak normalni, jak tylko mogą być normalni bogaci o kilkudziesięcioletnie doświadczenie życiowe ludzie. Oswojeni z otaczającą ich rzeczywistością, a jednocześnie jakby trochę w niej pogubieni, dobrze czytający ludzi, a jednak zaskakująco naiwni, pełni dojrzałej radości życia, a przecież filtrujący ją przez amalgamat strat, wątpliwości i wspomnień. Szukając siebie, udowadniają - nie tylko sobie samym i sobie nawzajem - że jesień życia wcale nie jest kresem ich drogi, że istnieje tytułowa piąta pora roku, w której sami prognozujemy aurę, w jakiej przyjdzie nam żyć. Sentymentalnie, słodko-gorzko i bardzo kojąco.
 
Wspaniali jak zawsze Dziędziel i Wiśniewska, niezwykle wdzięczny w roli kumpla "od gołębi i nie tylko" Grabowski, urokliwe zdjęcia Wichłacza, nienachalne, błogie nuty Satanowskiego. Dobre, bo polskie? Jak miło.
 
Czy polecam? Tak.
 
* Dla wszystkich, którzy przegapili premierę kinową i nie są namiętnymi zbieraczami wydań dvd, film jest dostępny online w Strefie VOD.


 
Źródło zdj.: culture.pl

 

4 komentarze:

  1. Mam od dawna wielką ochotę na ten film, a teraz jestem już całkowicie przekonana i jutro szykuję seans!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęcona Twoją recenzją postanowiłam w końcu obejrzeć (jako, że zbierałam się już czas jakiś). Miło spędziłam czas, parę razy się uśmiechnęłam i wzruszyłam ,ale niestety film jako całość nie pozostał we mnie/ze mną na dłużej. Niezaprzeczalne atuty filmu to Ona i On, czyli aktorstwo (plus uroczy Grabowski), przecudnej urody zdjęcia (zjawiskowe kadry) i ogólny klimat filmu. Na minus nieco banalna i sztampowa fabuła. Ogólnie film na jeden raz, ale milutki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo luknę sobie na VOD, w ogóle gdzieś mi ten film uciekł. Fajnie że wygrzebujesz takie filmy, dzięki Klapserko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziędziel w filmie obyczajowym - odzwyczaiłam się po serii ról gangsterskich - miła odmiana :)

    Lubie filmy Domaradzkiego, szczególnie że sięga on po aktorów z okręgu Teatru Ateneum, które tak lubię. Anna i Krzysztof Kulesza, Opania, Fronczewski - sama czołówka.

    Zachęcona - obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.