Tradycyjnie 1 stycznia każdego roku do poimprezowego obiadu garść ładnych obrazków, które w przeciwieństwie do tekstu nie przemęczą strudnionej wczorajszym wieczorem i nocą głowy. To najciekawsze, najoryginalniejsze i przyciągające najmocniej uwagę obrazy, które - niestety - w przeważającej większości nie stały się oficjalnymi plakatami promującymi film. Będąc w obiegu pozwalają jednak docenić oryginalność ich twórców i mieć nadzieję, że kiedyś właśnie takie zdjęcia będą reklamować wchodzące do kin tytuły. Kolejność według daty polskiej premiery. Enjoy.
Źródło zdj.: whatnext.pl
Zobacz też:
Najlepsze plakaty filmowe 2012 roku
Najlepsze plakaty filmowe 2013 roku
Najlepsze plakaty filmowe 2014 roku
Jak co roku, świetne wybory! Zwłaszcza podobają mi się te najbardziej minimalistyczne plakaty jak ten z Marsjanina czy Ant-Mana. Prosty jeden pomysł ale jakie wrażenie.
OdpowiedzUsuńPlakat z Sicario idealnie oddaje nastrój filmu. Dobrze też, że nie cała oprawa marketingowa Kosogłosu skupiała się na pomarańczono-czerwonych posterach z Katniss i jej łukiem.
Na koniec propsy za cytat na plakacie z Tajemnic Bridgend!
Ale plakat z "Bridgend" znalazł się tu wcale nie z TEGO powodu!;) Dzięki, pozdrawiam noworocznie, panie Kenobi;)
OdpowiedzUsuńwierzę, wierzę, to naprawdę mocno wbijający się w pamięć poster;-)
OdpowiedzUsuńjeszcze co do tego, co pisałaś powyżej we wpisie. Szkoda, że najlepsze plakaty dzisiaj (głównie kino rozrywkowe mam na myśli) pochodzą z szarej fanowskiej strefy. Studia nie potrafią wyjść ze schematów dlatego plakaty z blockbusterów są robione na jedno kopyto. Np. plakaty z Gwiezdnych Wojen: masakra! Główny poster ma naciapane wszystko i wszystkich naraz. to samo z nowych Avengers. Nie rozumiem,serio takie rzeczy ludzi przyciągają do kin? :/
Pozdrawiam również, samych smacznych i pobudzających apetyt na film premier w 2016! ;-)
To prawda, byłam bardzo zaskoczona, przygotowując ten wpis, bo najgłośniejsze filmy miały najsłabsze plakaty - GW to tylko jeden z przykładów. Wyjątkiem były zawsze "Igrzyska...", a wcześniej jeszcze "Hobbit". Z drugiej strony pocieszające są takie perełki jak w polskich "Body/Ciało" i "11 minut", choć tu podejrzewam, że twórcy mieli na względzie europejskie podboje. Przynajmniej nie mamy się czego wstydzić (zarówno w przypadku filmów, jak i plakatów). W każdym wypadku cieszy taka radosna, świeża twórczość rysowników, oby więcej!:) PS. Również!:) I pięknych, muzyczno-filmowych wrażeń! (oj, będą:))
OdpowiedzUsuń