Strony

środa, 8 sierpnia 2012

Igrzyska śmierci

Czy może być lepszy czas na zobaczenie Igrzysk śmierci niż trwające właśnie igrzyska olimpijskie? Nie ma to jak wpasować się w klimat, choć - uf - nasi sportowcy mają przynajmniej pewność, że wrócą do swojego kraju żywi... Nie pamiętam już, co to się stało, że nie trafiłam na Igrzyska śmierci w marcu, gdy miała miejsce premiera filmu. Dziś wiem, że właściwie szkoda, że tak się stało, bo straciłam wówczas naprawdę fajną rozrywkę.


 

Kraj Panem składa się z 12 dystryktów, uporządkowanych według bardzo jasnego klucza: ci pierwsi to bogacze, ci ostatni to skrajna biedota. Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence) nie miała szczęścia - urodziła się w dwunastym dystrykcie. Codzienność upływa jej na polowaniu, zdobywaniu jedzenia i opiece nad młodszą siostrą, o którą ich matka - po utracie męża - nie potrafi się zatroszczyć. Kiedy w losowaniu zawodników do corocznych Igrzysk Głodowych wyciągnięte zostaje nazwisko małej Primrose, zrozpaczona Katniss zgłasza się na ochotniczkę, by ocalić siostrę od pewnej śmierci. Wydaje się, że przedstawiciele biednego dystryktu - wraz z Katniss startuje jeszcze chłopak, Peeta (Josh Hutcherson) - nie mają szans z wyszkolonymi w walce i opływającymi w dostatku zawodnikami z innych rejonów. Ale spryt i determinacja to dobra broń, tak dobra, że może uderzyć nie tylko w rywali, ale nawet w system...
 
Kiedy o Igrzyskach... było głośno, ja zajmowałam się czymś zupełnie innym. Nie tylko więc nie obszedł mnie cały ten szum wokół ekranizacji, ale też nie miałam pojęcia - poza złudną historyjką, którą pokazano w zwiastunie - o czym właściwie ta historia jest. I to było dobre, bo dzięki temu miałam ogromną przyjemność z bycia wplątywaną w intrygującą i dość niejednoznaczną opowieść. Sam pomysł - co jest zasługą autorki trylogii, Suzanne Collins - to świetna mozaika złożona ze starożytnego mitu o Minotaurze, dla którego Minos sprowadzał młodzieńców i panny jako przekąskę, kontrowersyjnego zastosowania nowych technologii oraz pozycji mediów w świecie i ich wpływu na politykę. Wszystko to ułożone na zasadzie kontrastu: przepych (wręcz kiczowatość) Kapitolu - bieda 12 dystryktu, wspaniałe uczty bogaczy - polowanie i żebranie o jedzenie, Prezydent, mający moc decyzyjną, by przeznaczyć 23 młodych ludzi na śmierć - lud, który nie ma żadnego wyboru w wypuszczeniu swe dzieci do śmiertelnych zawodów, najnowsze zdobycze nauki - prymitywna broń, jaką mają oni się posługiwać, wreszcie luksusowa stolica Panemu versus mroczny (choć wykreowany) las, w którym trzeba przeżyć, mając do dyspozycji niemal tylko dwie gołe ręce. Jest w tym trochę niedociągnięć, trochę niekonsekwencji, trochę rozwiązań zbyt przewidywalnych, ale w ostatecznym rozrachunku cała historia jest nie tylko wciągająca, ale też dość logiczna i serwująca niezwykle interesujące zwroty akcji. A w dodatku pełna jest metafor i przejaskrawionych, ale jednak bardzo precyzyjnych przykładów funkcjonowania człowieka w publicznej, znaczy medialnej rzeczywistości i okupionej wieloma rozterkami z powodu łamania własnych zasad pracy celebrities na swoją sławą i zyskaniem aprobaty publiczności. Że o zatrważającej wizji totalitaryzmu nie wspomnę.
 
Film jest bardzo widowiskowy - i to zarówno w scenach, rozgrywanych w Kapitolu, które opierają się na wrażeniach wizualnych, jak i w tych, które mają miejsce w skromnych, prymitywnych przestrzeniach. Jaskrawe, kolorowe zdjęcia ze stolicy kraju są kompletną odwrotnością szarości i bylejakości biednych dystryktów, a sceny walk młodych zawodników tętnią życiem. To zdecydowanie jeden z najlepszych aspektów całej produkcji. Jest na co popatrzeć, tym bardziej, że aktorsko także wszystko wypada bardzo ładnie. Może nie są to wyżyny aktorstwa (choć osobiście w Jennifer Lawrence widzę już od Do szpiku kości ogromny potencjał, a że nie czytałam powieści i nie miałam żadnych wyobrażeń o Katniss, Jen zupełnie mi tu nie zgrzytała), ale gra jest dobra i w żadnym razie nie odrzuca. Elizabeth Banks w roli Effie Trinket jest przepyszna, nie tylko ze względu na wyjątkową i totalnie skrywającą jej tożsamość charakteryzację. Woody Harrelson znakomicie odnalazł się w roli trochę zapijaczonego mentora, a obecność w obsadzie takich aktorów jak Toby Jones (uwielbiam!), Donald Sutherland czy Stanley Tucci (którego i tak zawsze będę pamiętała jako Pucka ze Snu nocy letniej) dodaje mocy. Ale żeby nie było za dobrze, męska część młodszej obsady zupełnie nie powala. Hutcherson jest nijaki, a Liam Hemsworth - gwiazda, do której piszczą nastoletnie fanki - nawet bylejaki. Irytuje nieziemsko także Willow Shields w roli małej Primrose - to to tylko płakać umie, okropna rola.
 
Igrzyska śmierci to naprawdę dobry film rozrywkowy. Mówię to zdziwiona, choć przecież nie miałam względem filmu żadnych oczekiwań. Miło mi było dać się tak zaskoczyć i cieszę się na więcej. Po prostu.
 
Czy polecam? Tak.
 

Źródło zdj.: silverscreening.wordpress.com


 

12 komentarzy:

  1. Do tej pory nie obejrzałam, ani nie przeczytałam oryginału, nie miałam nawet takiego zamiaru. Raz, miałam dziwne wrażenie, że to fantasy dziuro-zapychajka po definitywnym końcu Pottera. Dwa, po prostu cały ten szał na "Igrzyska" mnie irytował, jak wszystko, co zbyt nachalnie promowane... Ale szczerze mówiąc, z każdą recenzją jestem coraz bardziej ciekawa tej serii, nie spotkałam się jeszcze z żadną negatywną opinią. Znaczy coś jest na rzeczy i trzeba w końcu sprawdzić o co tyle hałasu.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. oglądałam i wydał mi się raczej dobry, ale trylogia Collins jest zdecydowanie warta uwagi. Przeczytaj :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie niektóre rzeczy są nie za bardzo doprecyzowane w filmie, dużo takich skrótów myślowych. Dlatego mnie film nie porwał, a nawet lekko zirytował. Nie wiem czy mam ochotę na więcej z tej serii, no cóż zobaczymy ...

    Potter miażdży ten film w każdym względzie, ale nie wiem czy można te filmy porównywać.

    Celta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo, że Twoja recenzja jest zachecająca, to jednak nie wiem czy sięgnę po ten film. Może, jeśli nadarzy się okazja. Raczej to nie są do końca klimaty, które mnie interesują, a obejrzany zwiastun jakoś mnie nie zaciekawił. No może kiedyś spróbuję, ale raczej nie w najbliższym czasie:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi też podobała się ogólnie historia, fajny pomysł i nie czytałam książki, więc ogólnie nie wyobraziłam sobie tych bohaterów i ich ról inaczej. Moim zdaniem na + i czekam na kolejne części :)

    Monika/Landrynka1732

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie mocno znudził i naprawdę nie rozumiem fenomenu tej produkcji. Nie znalazłem tu nic, co by mnie maksymalnie zaciekawiło. Takie filmy są widać nie dla mnie.

    quentinho

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj to się zaciekawiłam, bo spodziewałam się kolejnej popowej produkcji dla nastolatków - może obejrzę w takim razie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie również bardzo zaskoczył. Poszedłem do kina tak bardziej dla towarzystwa z kimś, ale ociągałem się strasznie, już na reklamach wierciłem się na fotelu na myśl o tym, że mam oglądać jakiś hit a la Zmierzch i to przez 145 minut. No i co? I nico, po 10 minutach miałem już oznaki wzruszenia, gdy mała siostra Katniss została wylosowana, a potem się przez pierwszą połowę maksymalnie wkręciłem w akcję. Tempo wg mnie siada nieco już podczas samych igrzysk, kiedy trochę ciężko mi było wyczuć ile to wszystko trwa i jaka jest przestrzeń, w zasięgu której się to wszystko dzieje. Z recenzją się zgadzam, ciekawe, nie przyszły mi te mitologiczne nawiązania do głowy, dosyć inspirujące.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja nie byłam az tak zachwycona, ale dałam sie wciagnac na tyle, ze czekam na 2 czesc

    OdpowiedzUsuń
  10. Film jest średni moim zdaniem, wręcz rozczarowujący, ale recenzja dobra.
    Pozdrawiam i zapraszam na www.recenzje.xaa.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Gdzieś tam wisi ten film w liście życzeń. Widać trza przed kolejkę go wepchnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja szczerze mówiąc byłem dość sceptyczny w stosunku do tego filmu. Ale skoro Ty polecasz, może go zobaczę :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.