reżyseria: Emmanuelle Bercot, Fred Cavayé i in.
scenariusz: Nicolas Bedos, Philippe Caverivière i in.
produkcja: Francja
gatunek: komedia
dystrybucja polska: Kino Świat
Pamiętam dobrze, gdy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun Niewiernych. Pomyślałam: "O rany, Dujardin! Jak fajnie! Muszę to zobaczyć!". Do głowy mi nie przyszło, że ten czarujący i utalentowany aktor może zagrać w tak kiepskim filmie. Wiedziałam, że lubi eksperymentować ze sztuką i konwencjami filmowymi, ale że ma gust i klasę nie wątpiłam. Wprawdzie oglądając zwiastun nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że coś z tym filmem jest nie tak, że coś tu nie śmieszy tak, jak chyba miało śmieszyć, ale zrzuciłam to na karb specyfiki tego typu materiałów. W końcu nie da się pokazać wszystkiego w dwóch zaledwie minutach i grunt to zaciekawić - a to się udało. I co? I to, że kolejny raz okazuje się, że pierwsze wrażenie - nawet jeśli chowające się dyskretnie za ciekawość i nadzieję - mówi o filmie najwięcej. Bo Niewierni to gniot nad gnioty i nie ratuje go nawet dobre aktorstwo Dujardina i Lellouche'a.
Fred, Olivier, François, Laurent, James (Dujardin) i - z drugiej strony - Greg, Nicolas, Bernard, Antoine, Eric (Lellouche) - to właśnie tytułowi niewierni, mężczyźni, którzy mają mniejszy lub większy, ale w każdym wypadku nierozwiązany, problem z utrzymaniem... no... wiecie... wierności. Ich historie tworzą kalejdoskop zamkniętych w krótkich klatkach epizodów miłosnych, których wspólnym mianownikiem jest niewierność właśnie. W pogoni za spódniczkami dojrzali już bohaterowie jakby mimochodem zastanawiają się nad jakością swoich związków i celowością istnienia cnót, które dla ich partnerek są tak istotne.
Jakie to wszystko nudne i męczące, wiecie? Już sam pomysł na fabułę jest, wbrew pozorom, jałowy. Bo czy mówienie dziś w kinie o (nie)wierności i ukazywanie seksu w najróżniejszych jego odmianach i pozycjach jeszcze kogoś szokuje? dziwi? pociąga? Ok, załóżmy, że tak, że znajdą się tacy, którzy chcą sobie pooglądać gołe pośladki (płci obojga) i tematyka seksualnych podbojów w takim wydaniu mu odpowiada. Co twórcy mu oferują? Garść nędznych obrazków, z których nie zapamiętuje się nic poza tym, co pokazano w zwiastunie, czyli wylatującego za okno psa, spacerujących kumpli, szydzących z wierności, jakiegoś kolesia na wózku i, obowiązkowo, typa w szpitalu, który miał być zabawny, a wyszło jak wyszło. Z humorem to tu w ogóle jest okropnie i marnie - napisane ponoć (tak reklamowali) z polotem i zabawną ironią dialogi wypadają płytko i poważnie, a to co mogłoby być śmieszne, raczej obrzydza niż bawi. Pewnym jest, że te w większości nierówne i nudne nowelki filmowe, które łączy wspólny motyw, nie przekonują, nie zdumiewają, nie odprężają i nie niosą żadnej nowej lub ciekawie podanej prawdy o nas samych.
Jakie to wszystko nudne i męczące, wiecie? Już sam pomysł na fabułę jest, wbrew pozorom, jałowy. Bo czy mówienie dziś w kinie o (nie)wierności i ukazywanie seksu w najróżniejszych jego odmianach i pozycjach jeszcze kogoś szokuje? dziwi? pociąga? Ok, załóżmy, że tak, że znajdą się tacy, którzy chcą sobie pooglądać gołe pośladki (płci obojga) i tematyka seksualnych podbojów w takim wydaniu mu odpowiada. Co twórcy mu oferują? Garść nędznych obrazków, z których nie zapamiętuje się nic poza tym, co pokazano w zwiastunie, czyli wylatującego za okno psa, spacerujących kumpli, szydzących z wierności, jakiegoś kolesia na wózku i, obowiązkowo, typa w szpitalu, który miał być zabawny, a wyszło jak wyszło. Z humorem to tu w ogóle jest okropnie i marnie - napisane ponoć (tak reklamowali) z polotem i zabawną ironią dialogi wypadają płytko i poważnie, a to co mogłoby być śmieszne, raczej obrzydza niż bawi. Pewnym jest, że te w większości nierówne i nudne nowelki filmowe, które łączy wspólny motyw, nie przekonują, nie zdumiewają, nie odprężają i nie niosą żadnej nowej lub ciekawie podanej prawdy o nas samych.
A najbardziej boli świadomość, że z tego materiału można było zrobić naprawdę zabawny film, niosący przy okazji garść poważnych refleksji na temat życia, związków i relacji damsko-męskich. Ten potencjał nie został wykorzystany. Ktoś - z tej olbrzymiej grupy reżyserów i scenarzystów - się po prostu nie przebił, nie przekonał innych, nie dał rady. Przykre.
Czy polecam? Nie, nie, nie.
Oj tak przeczuwałam. Szkoda, czekam na kolejny dobry film z Dujardinem. Bardzo chciałabym, żeby nie był aktorem jednej roli.
OdpowiedzUsuńMnie nie udało sie obejrzeć tego filmu nawet do połowy....dlatego podziwiam,że dotrwałaś do końca
OdpowiedzUsuńNie czytałam ani jednej dobrej opinii o tym filmie. Nie będę się nawet zmuszała do oglądania.
OdpowiedzUsuńTo mnie teraz zasmuciłaś. Jak zobaczyłam tytuł "Niewierni" to mi się najpierw skojarzyło z książką Severskiego, ale szybko się ocknęłam z amoku podniety, bo przecież książka nowa, a tu by film już zdążyli nakręcić?;) Filmu nie widziałam, pewnie obejrzę, bo zawsze mam tak, że im mocniej krytykują, tym większą mam chęć sama się z takim filmem rozprawić. Temat ma potencjał, jeśli jednak wyjdę z podobnymi odczuciami do Twoich, rozczarowanie chyba będzie podwójne. Nie bardzo rozumiem, czemu chcę dać temu filmowi szansę... tym bardziej, że z Twojej recenzji wynika, że to totalna strata czasu. Cóż, przekorna natura bywa przekleństwem. Kto wie, może i twórcy "Niewiernych" są zbyt przekorni, żeby temat z iskrą potraktować strażacką pianą?
OdpowiedzUsuńIdę się zmierzyć, pozdrawiam! ;))
Dziękuję serdecznie za poświęcenie się i obejrzenie filmu :-) teraz już ja nie muszę tego robić. Dujardin interesuje mnie mnie we wcześniejszych francuskich produkcjach komediowo sensacyjnych - widziałaś może? Ja mam na liście do obejrzenia.
OdpowiedzUsuńOstatnio w ogóle jakiś "wysyp" filmów dotyczących niewierności i w większości mało to udane produkcje, wyjątkiem był "Take this waltz"
Pozdrawiam
A miałam tyle nadziei względem tego tytułu, trudno nie będę sobie już nim zaprzątać głowy :D
OdpowiedzUsuń"Niewierni" znaleźli się w moim facebookowym maratonie, więc obejrzeć tak czy inaczej będę ich musiał. Cóż mi Jean Dujardin nie podobał się w "Artyście". Uważam, że zagrał podobnie jak w wielu jego wcześniejszych filmach, natomiast te wszystkie laury poleciały do niego tylko z powodu filmu :> Wiedziałem, że ten film nie prezentuje nic nadzwyczajnego, ale aż tak jest źle? :< No szkoda, bo ostatnio strasznie polubiłem francuskie kino, a tutaj taka niemiła niespodzianka :< Pozdrawiam i zapraszam do siebie na recenzję filmu "Step Up 4 Revolution" :D www.filmowe-abecadlo.blogspot.com
OdpowiedzUsuńoj, czyżby ktoś tu bał się swojej drugiej natury? film musowo do obejrzenia - refleksja jest - trzeba tylko samemu na nią wpaść przykro mi;)
OdpowiedzUsuńfilm oceniam na 8/10, muzyka do filmu rewelacja - 10/10!!